2021-10-20
Czy zdajesz sobie sprawę, że sama trzymasz naładowany pistolet przy swojej skroni, a za spust mogą pociągnąć Twoje emocje? Czy wiesz ile zła, ile spustoszenia w Twoim i Twoich bliskich życiu może zrobić strach, wstyd i niewiedza?
Poznajcie Izę. Kobietę po czterdziestce, zadbaną, prawie zawsze uśmiechniętą, pracującą w dużej firmie i realizującą swoje pasje poza pracą. Lubi spotykać się z ludźmi, zarażać ich dobrym humorem i pozytywnym nastawieniem do życia. Na jej twarzy ledwo można zauważyć zmarszczki, usta zawsze uśmiechnięte. Dobrze i schludnie ubrana, nie zawsze w markowe ciuchy, ale jakie to ma znaczenie. Kroczy po ulicach miasta z podniesioną głową mimo, że życie czasem jej dowali. Jest po rozwodzie, teraz aktualnie w relacji partnerskiej, nie ma dzieci, bo nie może ich mieć, za to kocha dzieciaki w rodzinie i znajomych, może realizować się jako „ta fajna ciocia”.
Na pierwszy rzut oka szczęśliwa, zdrowa, pewna siebie kobieta, która może czasem ma jakiś „problemik”, ale Iza od kilkunastu lat żyje też w nieformalnym związku, jak ona to nazywa, w związku, który jest dość wymagający i tak naprawdę wyniszczający, z którego nie ma wyjścia. Od kilkunastu lat ma zdiagnozowany nowotwór złośliwy. Jej bliscy o tym wiedzą, jej znajomi, lecz przez te lata już się przyzwyczaili do tej myśli, część z nich nawet zapomniała. Bo przecież kompletnie tego po niej nie widać. Przyzwyczailiśmy się przecież, że osoba chora na raka wygląda zupełnie inaczej niż Iza. Osoby z nowotworem nie uśmiechają się, nie tańczą, nie mówią o swoich marzeniach, bo przecież zaraz mają umrzeć. Tak nam przedstawiają osoby chore na raka media, filmy, programy, teksty w książkach czy w necie. Nasz obraz osoby chorej to najczęściej ktoś blady, bez włosów, ledwo poruszający się, będący w szpitalu. Iza też bywa w szpitalu, ale dość często to ukrywa, bo nie chce znowu słyszeć „a no tak, przecież ty masz raka, a nie wyglądasz.” Nie chce epatować swoją chorobą, bo nie chce litości, przyciszonych rozmów w jej towarzystwie, dziwnych sytuacji, gdy ktoś planuje wyjazd na wakacje i nie wie, czy ją spytać, czy też pojedzie. Fakt, trudno jej zaplanować coś na rok do przodu, ale też ma marzenia. Czasem ma gorsze dni: ból, lęk co z jutrem, bo wie co jej może się przytrafić, zwątpienie i czasem taka pustka. Wtedy najczęściej ucieka. I w sensie dosłownym i w przenośni. Zatapia się w swoje myśli, w książki, komputer i edytor tekstu, w swój mały, bezpieczny świat jaki sobie stworzyła.
Wtedy też, gdy siedzimy same w jej mieszkaniu, gdy jest tylko cisza i my, mogę spojrzeć w jej oczy, tak naprawdę, tak bez filtrów, bez udawania. W jej oczach widać historię dziewczyny, która od zawsze zmaga się z problemami, o których mało kto wie, które mało kto zrozumie. W tej powłoce odważnej i pewnej siebie babki jest dziewczyna, która od zawsze walczy. Walczy o to, żeby żyć, być na tym świecie. W życiu przypadła jej rola tej, która „przeciera szlaki”, najstarsza w rodzinie wśród rodzeństwa, kuzynostwa, jej problemy i błędy były omawiane, krytykowane, wałkowane, przerabiane i oceniane przez każdego, czasem czuła się tak jakby stała pod pręgieżem. Każdy miał coś do powiedzenia na jej temat. Nikt nie spytał, co ona tak naprawdę czuje, bo przecież inni wiedzą lepiej, mają większe doświadczenie, wiedzę, a ona popełniała błędy, które widzą wszyscy. Iza często wtedy buntowała się, a co za tym idzie znów stawała pod pręgieżem. Ale zawsze była silna, bardzo silna… i zawsze czuła, że jest inna. Tą siłę widzę w jej oczach, ZAWSZE. Nawet wtedy gdy ma nawrót choroby. Widzę jej siłę nawet wtedy gdy płacze ( a rzadko to robi, bo uważa, że płacz jest oznaką słabości, lecz wie też, że jeśli już musi oczyścić swoją duszę, to najlepiej łzami). Kiedy pozwoliła mi siebie poznać tak naprawdę, bez tej maski/ roli którą pokazywała/ odgrywała w świecie poza jej bezpiecznym światem, uznałam to za olbrzymi dar i odwagę, ale też zobaczyłam siebie. Każda z nas na różnym etapie swojego życia jest biczowana za błędy, które miała prawo popełnić i które ci „mądrzy”, „co wiedzą lepiej” też takie popełniali! Tych oceniających, dających „dobre rady” było mnóstwo w życiu Izy, każdy miał coś do powiedzenia, ale i prawie każdy z nich oczekiwał pomocy z jej strony, bo ona taka silna, sprytna i w ogóle.
Gdy zachorowała, gdy zdiagnozowano nowotwór też miała swoje 5 minut pod pręgieżem, też musiała wysłuchać wszelkich jakże wspaniałych rad i „pstryczków”. To był taki moment, kiedy stała na krawędzi, z resztkami sił i z myślą czy ten cały brud zakończyć? Zastanawiała się czy te resztki sił wykorzystać na rozwiązanie ostateczne, czy na odwrócenie się z podniesionym czołem do tych wszystkich „wszechwiedzących” i ruszyć naprzód, rozpychających ich na boki, by oczyścić sobie drogę. Wiedziała, że będzie trudno, wiedziała, że może być sama, ale wiedziała też, że jest inna i tą swoją inność może wykorzystać. Pamiętam, jak ją wtedy poznałam i pokochałam. Gdy wtedy pierwszy raz spojrzałam w jej oczy, zrozumiałam jak wiele się od niej nauczę i jak wiele osiągniemy.
Po kilkunastu latach życia z chorobą, Iza jest jeszcze silniejsza, wokół niej już nie ma tych wszystkich „mądrych” z przeszłości, część z nich sama odeszła, część Iza odsunęła. Teraz już też wie jakimi ludźmi chce się otaczać i jakich zaprasza do swojego życia. Żyjąc z nowotworem nauczyła się doceniać każdy dzień i każdą okazję do cieszenia się życiem, ale nauczyła się również, że tak naprawdę chorując jesteśmy sami...tam w środku jesteśmy sami ze sobą i tylko od nas zależy, czy to będzie nasz przyjaciel, czy wróg.
Kiedy dziś patrzę w jej oczy, gdy jest tylko cisza i my, wiem …
Beata Izabela Pilarek- Właścicielka i Redaktor Naczelna “Jesteś Kobietą.pl”, socjolog, mówca motywacyjny, ukończyła kurs Racjonalnej Terapii Zachowania, ale przede wszystkim kobieta, która “na własnej skórze” przekonała się jak trudno rozmawiać, znaleźć informacje na... czytaj więcej >